Polski
Gamereactor
artykuły
Weedcraft Inc

Jak wbić się w algorytm, czyli o blokowaniu treści słów kilka

Miała być recenzja Weedcrafta, a wyszedł felietonik.

HQ
Weedcraft Inc

Czy popkultura, oprócz dostarczania rozrywki, może nas czegoś nauczyć lub przedstawić złożony problem w prostszej, bardziej przystępnej dla przeciętnego widza formie? No tak, od dobrych kilkudziesięciu lat dzieje się to na naszych oczach. Kilka miesięcy temu miałem okazję porozmawiać z Jakubem Pałyską - lead designerem w warszawskim studiu Vile Monarch, odpowiedzialnym za Weedcraft Inc. Dużą część tamtego wywiadu stanowił temat związany z możliwymi kontrowersjami wokół tytułu, jak i jego odbioru w mediach głównonurtowych. Gra, w której wcielamy się w przedsiębiorcę zajmującego się obrotem marihuaną - temat wręcz wymarzony na reportaż w jakimś programie śniadaniowym. Oczywiście złożoność Weedcraft Inc. jest znacznie większa, a cel, jaki przyświecał twórcom, to pokazanie możliwie najwięcej aspektów związanych z marihuaną.

Pomijając walory edukacyjne czy ogólną myśl, jaka przyświecała deweloperom z Vile Monarch, Weedcraft Inc. to naprawdę dobry, kompetentny tycoon. Sam nie przepadam za nimi za bardzo i produkcja warszawiaków totalnie nie przekonała mnie do tego gatunku. Mimo to dobrze bawiłem się ogrywając tytuł na pokazie (o czym pisałem tutaj), jak i już po premierze. Bardzo spodobała mi się liczba mechanik, złożoność samej gry czy konieczność ciągłego balansowania pomiędzy tym, co my chcemy uzyskać, a oczekiwaniami naszych konkurentów biznesowych. Do tego dostawaliśmy też możliwość wyhodowania własnej odmiany ziółek lub modyfikacji już tej istniejącej, poprzez zmianę gleby czy pierwiastków w niej zawartych. Opcji było naprawdę dużo i w sumie od nas tylko zależało, w jaki sposób osiągniemy cele wyznaczone przez grę. Można by powiedzieć, że Weedcraft Inc. to dobra gra.

HQ
To jest reklama:

Można by. Tylko co z tą marihuaną? Nie spodobała się ona włodarzom (a konkretnie algorytmom odpowiadającym za blokowanie niedozwolonych treści) takich serwisów, jak Youtube czy Facebook, wyłączając monetyzację na materiałach z tej gry lub obcinając zasięgi. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że Weedcraft Inc. w żaden sposób nie zachęca do hodowania marihuany, a pokazuje jedynie, jak taki biznes funkcjonuje. Zresztą, w niektórych miejscach w Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie dozwolony jest handel marihuaną leczniczą, co również zostało przedstawione w grze. Na tym właśnie polega największa zaleta tego tytułu - równie dobrze możemy zarabiać pieniądze na sprzedaży marihuany chorym na stwardnienie rozsiane, co wymaga oczywiście wyrobienia sobie odpowiedniej licencji na uprawę specjalnej odmiany "listków". Skoro zatem w niektórych częściach świata kwestia legalizacji została już rozwiązana, to czemu globalnie utrudniać promocję gry? W punkcie drugim regulaminu Youtube'a, dotyczącym blokowanych treści, lub tych, gdzie możliwość zarabiania na nich zostanie wyłączona, możemy przeczytać:

"Nie publikuj w YouTube treści, które pasują do któregokolwiek z poniższych opisów:

Treści przedstawiające osoby nadużywające substancji kontrolowanych, takich jak kokaina lub opioidy, lub treści zawierające instrukcje dotyczące produkcji narkotyków."

Weedcraft Inc
To jest reklama:
Weedcraft Inc

Powtórzę się, w Weedcraft Inc. tego nie ma. No ale machina poszła w ruch i tuż po premierze gry na Facebookowe konto wydawcy, Devolver Digital, zostały nałożone restrykcje skutecznie blokujące większość postów dotyczących ich nowo wydanej produkcji. Stephanie Tinsley Fitzwilliam, osoba odpowiedzialna za PR podczas pracy nad Weedcraftem, w swoim tweecie dość słusznie zauważa, że podobne restrykcje nie dotyczą strzelanin lub innych produkcji, w których "krew leje się litrami". Nie jest to pierwszy raz, gdy Devolver musiał zmierzyć się z Facebookiem w kwestii blokowania treści. Na początku stycznia pisaliśmy o zwiastunie Gris, który został usunięty z serwisu za zbytnią seksualność, przez co, zdaniem wydawcy gry, jej promocja została wstrzymana. Sam przeszedłem debiutancką produkcję studia Nomada i totalnie nie widziałem tam żadnych seksualnych treści. Kilka dni później włodarze Facebooka wystosowali specjalne oświadczenie, z którego wynika, że film został zablokowany, bo przekierowywał do Instagrama wydawcy, gdzie ponoć znajdowały się nieodpowiednie treści. Podobnie jak w przypadku Weedcrafta - z małego indyczka, o którym prawie nikt nie słyszał - Gris znalazło się na ustach wszystkich. Wymarzona sytuacja dla wydawcy, który nową strategię marketingową oparł na: "Zły Facebook i Youtube nas blokują, ale oni są niefajni". Devolver jednocześnie stracił na blokadzie reklam i braku monetyzacji materiałów z gry (youtuberzy nagrywający filmy z tej produkcji nie zarabiali na nich), ale dzięki temu zyskał całą rzeszę nowych odbiorców.

Weedcraft Inc

Pomijając jednak oczywistą chęć wybrnięcia Devolvera z dołka, to w tym, o czym tweetuje Stephanie Tinsley Fitzwilliam czy mówi Mike Wilson (założyciel i prezes Devolver Digital) w wywiadzie dla serwisu Techcrunch, jest sporo prawdy. Niedawno została wydana jedenasta odsłona Mortal Kombat, jednej z najbardziej brutalnych serii gier wideo, w której każda nowa część ma coraz to bardziej wymyślne i krwawe "fatality". Ani Facebook, ani Youtube nie zablokowali jednak soczyście krwistych filmików z gry, a moją tablicę co rusz zalewały zwiastuny, w których Scorpion toczył "Śmiertelny Pojedynek" z Kitaną czy kim tam jeszcze. Wszystkie te posty miały dopisek "sponsorowane", bo sam nie obserwuję profilu gry - no czy nie jest to hipokryzja ze strony największego portalu społecznościowego na świecie? Krew i przemoc są "git gud", a zwiastuny gry, w której kwestia narkotyków została poruszona w sposób dojrzały, już nie są? A to ponoć te głównonurtowe media patrzą na wszystko powierzchownie, o czym zresztą rozmawiałem z Kubą...

Wszystko rozbija się o algorytmy i ich jak najlepsze dostosowanie, tak by potencjalni reklamodawcy byli zainteresowani współpracą z serwisami. Problem w tym, że czasem doprowadza to do absurdów pokroju sytuacji z Weedcraftem. Jestem świadom ogromu ilości danych, jakie codziennie zalewają Facebooka czy Youtube'a i na razie w kwestii wykorzystania algorytmów nic się pewnie nie zmieni. Tracą na tym jednak twórcy, firmy czy marki, którzy w walce o "czysty" Internet (na tyle czysty, by nie odstraszyć reklamodawców) dostają rykoszetem w formie bana albo wyłączonej monetyzacji.

Weedcraft Inc
Weedcraft Inc

Najlepszym rozwiązaniem wydaje się na razie konieczność dopasowania treści do algorytmu, tak by niepotrzebnie nie obniżać sobie zasięgów. Z drugiej strony na byciu tym niepokornym też da się wyjść całkiem dobrze - w końcu jak mówi stare przysłowie: "Nieważne, jak mówią, ważne, żeby mówili".

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości