Polski
Gamereactor
recenzje
Life is Strange 2

Life is Strange 2 - Epizod 5: Wolves

Dawno, dawno temu byli sobie dwaj bracia...

HQ
Life is Strange 2

Myślę, że chciałam nie lubić Life is Strange 2. Byłam bardzo uszczypliwa wobec tej gry, a jej twórcy co epizod sami wkładali mi do rąk argumenty, dlaczego pierwsze Life is Strange nadawało się na tak zwany one-shot, nie zaś pełnoprawną serię. Dopiero piąty odcinek uświadomił mi, jak długą drogę razem przeszłyśmy i jak bardzo przywiązałam się do tej nieszczęsnej „dwójki" - choć nadal uważam, że proces wydawniczy zrobił jej największą krzywdę.

Rozumiem, co mogło zająć Dontnod tyle czasu. To przede wszystkim gra drogi, będąca przeciwieństwem pierwszego Life is Strange chyba w każdym możliwym aspekcie. Wszystkie epizody w sequelu są znacznie dłuższe, oferują więcej zawartości, spotykamy w nich co rusz nowe postacie, którym deweloperzy musieli poświęcić czas, aby były choć odrobinę charakterystyczne. Każdy odcinek rozgrywa się tu także w zupełnie nowym miejscu, nie jak pierwowzór, gdzie przez pięć epizodów powracaliśmy do tych samych lokacji, czy co dopiero Before the Storm, które zabierało nas tam ponownie. Life is Strange 2 jest na pewno znacznie bardziej rozwiniętą produkcją pod względem technicznym, co dobitnie pokazuje odcinek „Wolves", lecz nie na tyle, by pracować nad nią niemal rok dłużej - i, litości, niech ktoś w Dontnod ogarnie optymalizację, bo sąsiedzi wypytywali mnie, dlaczego przez trzy godziny miałam włączony odkurzacz.

Life is Strange 2
To jest reklama:

„Wilki" nie boją się poruszać trudnych tematów i wbijają ostrą szpilę dzisiejszemu społeczeństwu. To odcinek brutalny, siadający na psychikę. Już od pierwszych chwil w powietrzu czuć przytłaczającą atmosferę odpowiedzialności za wszystkie nasze czyny. Sean i Daniel od siedmiu tygodni mieszkają ze swoją mamą i innymi wyrzutkami społeczeństwa na pustkowiach nieopodal Meksyku, policja zaś depcze im po piętach. Ich cel pozostaje niezmienny - przekroczyć granicę i zacząć nowe życie.

To odcinek przepiękny, choć można odnieść wrażenie, że nieco pusty w zawartości - po raz kolejny udowadniający, że moce w tym uniwersum nie mają większego znaczenia. Jest to rozczarowujące nie dlatego, że chciałabym, by wątek główny bardziej skupił się na zdolnościach Daniela, ale dlatego, że chłopiec używał ich praktycznie gdzie się zjawił - demolując własny dom, stację benzynową, nawet kościół - o jego sekrecie wiedziało co najmniej kilkanaście osób, nie licząc świadków, a jednak ostatecznie nie ma to żadnych konsekwencji. Dontnod chce, ale zarazem jak ognia unika kreowania spójnego, supernaturalnego uniwersum, stawiając na obyczajowość ledwie podszytą tego typu wątkami.

Life is Strange 2

W epizodzie powraca pewna postać z pierwszego Life is Strange i nie jest to może ktoś, na czyj widok ucieszylibyście się najbardziej, ale jej wątek jest bardzo intrygujący, będący pomostem między pierwszą a drugą częścią. Sprawia, że wykreowany świat wydaje się bardziej rzeczywisty. Ogólnie piąty odcinek ostatecznie dopełnia całość, tworząc bardzo pełny obraz. Mamy tu postać matki, która zbyt późno zorientowała się, że wiedzie życie, którego nie chce, krzywdząc swoją decyzją najbliższych, ale wreszcie stając się człowiekiem wolnym od nacisku społeczeństwa. Mamy wielu bohaterów, którzy są zmęczeni ucieczką, więc zamieszkali na środku pustyni, by uporać się ze swoim losem. Ale tylko jeden morał - nigdy nie żałuj swoich czynów i bądź gotów wziąć za nie odpowiedzialność.

To jest reklama:

Life is Strange 2 oferuje więcej zakończeń niż oryginał, a to, jak wychowaliśmy Daniela, ma na nie faktyczny wpływ. Żadne nie wydało mi się jednak satysfakcjonujące. Inaczej, podoba mi się konkluzja, uwielbiam to przesłanie, nauczkę, by nie uciekać przed problemami. Lubię też zakończenia otwarte, ale te sprawiają bardziej wrażenie po prostu niedokończonych, a szkoda, bo choć epizod jest chyba najkrótszy ze wszystkich, momentami wydawał się przydługi, przepełniony pustosłowiem, nieciekawymi dialogami z pobocznymi postaciami, które teraz już nie mają wpływu na nic, nie w tak ważnym momencie. Te środki można było poświęcić na bardziej rozbudowany epilog.

Life is Strange 2

Być może zakończeń jest wręcz za dużo (aż siedem). Life is Strange 2 nie jest ani grą Telltale, która prowadzi nas do jednego zakończenia, ani nie jest grą Cage'a, która faktycznie pozwoliłaby na większe możliwości. Śmierć Lee w The Walking Dead nie miałaby takiego wydźwięku, gdyby można jej było zapobiec. I mi tego wydźwięku właśnie w Life is Strange 2 brakuje. I brakuje mi tego, że żadne z tych zakończeń nie jest pełne, pozostawia w niedosycie, ale też niesmaku, bo koniec końców nie wiemy, co stało się z postacią, którą graliśmy przez ostatnie kilkanaście godzin. „Jedynka" zresztą cierpiała na podobny problem, a wielu graczy uznało, że jedno zakończenie jest wręcz technicznie wykonane gorzej od drugiego. Tu jest podobnie - część stanowią długie, prerenderowane filmiki, część krótkie i byle jakie scenki na silniku gry. A przecież to nie miał być system nagród i kar, w Life is Strange 2 nie ma dobrych i złych wyborów, są tylko decyzje gracza.

Może też rozczarowało mnie to, że po tylu miesiącach oczekiwania chciałam czegoś więcej. Proces wydawniczy Life is Strange 2 przyprawiał o zawrót głowy. Wydanie całości zajęło Dontnod siedem miesięcy dłużej niż w przypadku pierwowzoru i chyba dlatego miałam nadzieję na bardziej syte zakończenie, a tymczasem otrzymałam poprawną konkluzję ze zbyt wieloma niedopowiedzeniami.

Life is Strange 2

Koniec końców, Life is Strange 2 opowiada przepiękną i ważną historię, przedstawia relację, w którą łatwo uwierzyć - przed premierą piątego epizodu jeszcze raz powtórzyłam sobie poprzednie i jestem pełna podziwu, jak dobrze Dontnod ukazało braterską relację w swojej grze. Przy okazji „dwójka" porusza wiele istotnych wątków, jak brutalność policji, bezdomność wśród młodzieży, rasizm (reakcja Daniela na granicę amerykańsko-meksykańską łamie serce), depresja, kulty religijne, odpowiedzialność za swoje czyny. Daniel nie jest jak Max, nie może po prostu cofnąć tego, co zrobił. Musi z tym żyć do końca swych dni.

Na pewno warto poznać tę opowieść. Life is Strange 2 to gra zaskakująco świeża, która nie może być komukolwiek obojętna - nominacja do kategorii Games for Impact na tegorocznym The Game Awards jak najbardziej zasłużona. Dontnod nie udało się uniknąć głupot w scenariuszu, naiwnych dialogów i scen stanowiących definicję cringe'u, ale ostatecznie Life is Strange 2 przekonało mnie po raz kolejny bardzo rzeczywistymi postaciami, tą naturalną dla marki obyczajowością. I sceną z lampionami.

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Obyczajowość; wiarygodne relacje między postaciami; obłędna oprawa audiowizualna; porusza ważne wątki; decyzje gracza mają faktyczny wpływ na zakończenia...
-
...które jednak mogłyby być bardziej dopracowane; sceny nie wnoszące nic do scenariusza.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości