Polski
Gamereactor
recenzje
Mosaic

Mosaic

Czy żyjemy w cyberpunku?

HQ
Mosaic

W listopadzie tego roku mogliście pewnie zobaczyć informacje o tym, że żyjemy w czasach Łowcy androidów. Akcja tego klasycznego filmu neo noir rozgrywa się właśnie w 2019 roku, jednak daleko nam jeszcze do latających samochodów, podróży kosmicznych, replikantów i łowców, którzy mieliby polować na zbuntowane maszyny. Mimo to i tak często słyszy się o tym, że żyjemy w cyberpunku, a smartfony i powszechny dostęp do sieci dają nam nieograniczony dostęp do ogromnej bazy informacji. Zdaniem niektórych wyprzedza to wyobrażenia twórców powieści fantastyczno-naukowych z końcówki poprzedniego stulecia, więc w pewnym sensie można uznać, że żyjemy w jakiejś formie cyberpunku.

William Gibson, Dennis Lehane i inni autorzy tego nurtu oprócz opisywania technologii wiele miejsca poświęcili też na nakreślenie obrazu społeczeństwa, który nie napawa optymizmem. Ogólna znieczulica; skupienie tylko na sobie, co doskonale obrazują tłumy ludzi wylewające się ze środków komunikacji miejskiej; wyraźny podział na biednych i bogatych, gdzie ci pierwsi żyją w szklanych wieżowcach, a drudzy zamieszkują opuszczone dzielnice miasta lub po prostu mieszkają na ulicy. Przykłady można by mnożyć, a co najciekawsze, część osób uważa, że pod tym względem dogoniliśmy cyberpunk lata temu.

Mosaic
To jest reklama:

Duże miasta po części pasują do opisu na górze i jako mieszkaniec stolicy (ponad cztery lata) nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, ile jest w tym prawdy, bo sam pewnie stałem się częścią bezimiennego, beztwarzowego tłumu. Raczej mi to nie przeszkadza - lubię spokojne życie, w którym mogę pracować, być częścią społeczeństwa i zajmować się swoją działką. Zbyt wiele czasu poświęciłem, by to osiągnąć.

Zdaniem deweloperów z norweskiego studia Krillbite (tak, wracamy do #teamskandynawia) byłbym doskonałym, szarym statystą, który przechodzi obok głównego bohatera i patrzy na niego z pogardą. Twórcy całkiem ciepło przyjętego Among the Sleep odstawili na jakiś czas rodzinne patologie i zajęli się zupełnie nowym tematem, którym jest (jeśli przebrnęliście przez pierwsze akapity, to już pewnie się domyślacie) degeneracja społeczeństwa. Kwestia ta jest od jakiegoś czasu podnoszona przez tradycjonalistów lub po prostu ludzi starszych, którzy lekko nie nadążają za rozwojem techniki użytkowej i pozostają w tyle za młodszą częścią społeczeństwa. To teraz wyobraźcie sobie, że te wszystkie osoby przeczytały kilkanaście powieści o szeroko pojętej tematyce cyberpunku, a następnie urządziły spotkanie, w trakcie którego zaczęły sobie opowiadać, jak to ludzie wpatrzeni w ekran smartfonów są odczłowieczeni. Następstwem tego spotkania jest właśnie Mosaic.

Mosaic

Doceniam deweloperów za to, że wzięli na warsztat tak aktualny i, nie ukrywajmy, trudny temat, ale przedstawili go w chyba najbardziej bełkotliwy sposób, jaki tylko się dało. Główny bohater rysuje się jako nierozumiany członek społeczeństwa, który nie potrafi odnaleźć się we współczesnej rzeczywistości i stanowi ucieleśnienie wypowiedzi w tonie: "Ale gupi ten fejsbuk" czy "Kiedyś nie było Internetu i było lepiej". Oczywiście nie odnoszę się do kogoś konkretnego, ale na pewno słyszeliście takie wypowiedzi, choć podejrzewam, że było to dawno temu.

To jest reklama:

W każdej minucie deweloperzy chcą przekazać odbiorcy, że korporacje to istne zło, a podążanie ich wytycznymi prowadzi do wyrzeknięcia się swoich poglądów czy tożsamości. Chyba najlepiej pokazują to twarze ludzi, których mijamy na ulicach - bez wyrazu, bez jakichkolwiek uczuć, a na usta ciśnie się "niczym maszyny".

Mosaic

Może traktuję to zbyt osobiście, ale serio, wytykanie w taki sposób wad współczesnego społeczeństwa, które jest takie biedne i wykorzystywane jest przez złe korporacje, przywodzi mi na myśl narzekanie w trakcie rodzinnych spotkań. Jedyne, co można zrobić w takich przypadkach, to przytakiwać i w spokoju przeczekać te pięć czy dziesięć minut, aż dojdzie do zmiany tematu. Mosaic to taki właśnie festiwal narzekania, ale trwa dobre cztery godziny.

Nie zmienia to jednak faktu, że w grze bawiłem się całkiem nieźle, choć nie wiem, czy nie wynikało to z tego, iż sama rozgrywka jest raczej mało angażująca i nie przeszkadza graczowi w trakcie tych kilku godzin. Ot, chodzimy po ulicach i staramy się przetrwać w tym gąszczu, a od czasu do czasu rozwiązujemy proste zagadki logiczne, które są częścią naszej korporacyjnej codzienności. A, no oczywiście, zapomniałem o najważniejszym - nasz bohater to pracownik największej korporacji na świecie. Tak, tej złej korporacji, dzięki której masz pracę od ósmej do szesnastej, co pozwala na utrzymanie siebie i swojej rodziny; tej złej korporacji, która opłaca ubezpieczenie zdrowotne; tej złej korporacji, gdzie po skończonej pracy po prostu wracasz do domu i zostawiasz wszystko za sobą. No, całkiem złe te korporacje.

Mosaic

Nie mam problemu z krytykowaniem kultury korporacyjnej czy wszechobecnej inwigilacji i zbierania danych, bo przecież na tym opierał się pierwszy Matrix, ale dla filmu rodzeństwa Wachowskich (ha, to się nazywa bezpieczne wyjście z niebezpiecznej sytuacji) był to punkt wyjścia. Z kolei w Mosaic stanowi motyw przewodni, który na dobrą sprawę można streścić w jednym zdaniu. Nie, nie jest to mądra sentencja czy nawet warta głębszego rozmyślania, a z całą pewnością nie potrzebowała dobudowywania kontekstu, by całość wydłużyć do czterech godzin.

Choć w tym wszystkim podobał mi się BlipBlop, czyli odpowiednik Cookie Clickera, który jest najbardziej pierwotną formą gry. Stanowi jedną z głównych rozrywek w świecie wykreowanym przez norweskie studio i doskonale pasuje do tematyki Mosaic. W końcu co lepiej podsumowuje zdegenerowane społeczeństwo niż radość uzyskiwana najniższym możliwym kosztem? Nawet wszystkie osiągnięcia na Steamie dotyczą tej bezmyślnej produkcji! Co więcej, deweloperzy w ramach promocji przygotowali specjalną wersję BlipBlopa na urządzenia mobilne. Gra działa i można ją pobrać zarówno z App Store, jak i Google Play.

Mosaic

Nie wiem, co jeszcze mam o Mosaic napisać. Z jednej strony cieszę się, że powstają takie gry, bo brakuje w tym medium obyczajowości (choć lepiej pasowałoby osadzenie w rzeczywistości) i pewnego autorskiego podejścia. W najnowszej produkcji Krillbite Studio czuć obie te rzeczy, a kubistyczny styl graficzny oparty na symetrii i całkiem niezłe operowanie muzyką czy kolorami sprawiały, że naprawdę chciałem, żeby ta gra mi się podobała. Zakończenie dobitnie pokazało jednak, że te wszystkie filozoficzne rozmyślania są płytkie i przedstawione w bełkotliwy sposób. Wszystko skończyło się tak, jak w teledysku do utworu "Broken Generation" zespołu Of Mice and Men (wow, to już ponad cztery lata od wydania płyty Restoring Force!).

05 Gamereactor Polska
5 / 10
+
Prosta oprawa audiowizualna; umiejętne operowanie na kolorach; minigierka BlipBlop będąca odzwierciedleniem kiepskiej kondycji społeczeństwa.
-
Nudna historia, którą ostatecznie można streścić w jednym zdaniu; zbytnia inspiracja dziełami neo noir, które zostały potraktowane super poważnie.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości