Polski
Gamereactor
zapowiedzi
My Time At Portia

My Time At Portia - wstępne wrażenia z wersji na PS4

Wakacje na niemej wyspie.

HQ
My Time At Portia

Na początku zaznaczę, że pierwotnie nie miała być to zapowiedź, lecz pełnoprawna recenzja gry. Pierwszy raz łamię swoje zasady i mam prawdziwy problem z oceną produkcji. Z jednej strony logika podpowiada, że tytuł powinno oceniać się takim, jakim otrzymało się go do ręki. Serce z drugiej twierdzi, że w ten sposób skrzywdzona zostałaby naprawdę niezła gra. Spróbujmy więc znaleźć złoty środek...

My Time At Portia to gra z gatunku symulatorów życia. W tytule utoną wszyscy miłośnicy Harvest Moona i podobnych mu produkcji. Niestety, to, jaka gra być powinna, wielce mija się z obrazem, na który obecnie z lekkim skrzywieniem spoglądamy. Przed konsolową premierą tytuł cieszył się niemałą popularnością na komputerach osobistych. Nic zresztą dziwnego, jak na tak niewielką, banalną - zdawać by się mogło - przygodę, prezentował się naprawdę prześlicznie. Graczy już od pierwszych chwil ogarniała mnogość modyfikacji, wszelkiej maści ustawień wyglądu i ogólnie możliwości. Potem było już tylko lepiej - tytułowa Portia, na której przyszło nam żyć i pracować, wręcz tętniła życiem. Zewsząd bombardowały nas odgłosy wyspy, mieszańcy byli w pełni udźwiękowieni, a kolorowa grafika potrafiła z miejsca w sobie rozkochać.

My Time At Portia
To jest reklama:
My Time At Portia

Niestety, poza tym ostatnim konsolowe wydanie zostało brutalnie wykastrowane - nie bójmy się użyć tego słowa. Grę można kupić w połowie ceny wielkiego tytułu AAA, jednak nawet wówczas otrzymujemy produkt strasznie w porównaniu do wydania PC okrojony. Czy uwierzycie, że przy pierwszym włączeniu gra nie posiadała nawet prostych dźwięków poruszania się czy też powiewu wiatru? Tak właśnie było i zmiana nadeszła dopiero przy łatce, która wskoczyła na system kilka dni temu. W końcu też otrzymaliśmy podstawowe modyfikacje postaci w kreatorze, takie jak chociażby... wybór brody. Dla jednych głupota i nieznaczący szczegół, jednak skoro kreator postaci w innej wersji zawierał takie możliwości, dlaczego w nowym wydaniu został ich pozbawiony?

Na przykładzie My Time At Portia można by świetnie napisać felieton o tym, jak ważne jest udźwiękowienie gry. Oczywiście, że wcześniej dało grać się w niemy produkt, na upartego dało też nieźle się bawić, jednak uczucie grania we wczesny dostęp nadal pozostawiało nieprzyjemny posmak. Zwłaszcza, że zarówno twórcy, jak i wydawcy reklamowali grę jako pełnoprawny, skończony tytuł. Coś więc w kwestii komunikacji najwyraźniej poszło nie tak lub było to celowym mydleniem oczu graczom, którzy wcześniej o produkcji nie słyszeli. O ile jednak na chwilę obecną odgłosy otoczenia i wszelkie efekty są już obecne, o tyle nadal brakuje chociażby pełnego dubbingu. Po researchu okazało się zresztą, że twórcy mieli w tej kwestii pewien... prawny problem. W wielu miejscach pojawiły się bowiem informacje, że aktorzy głosowi nie otrzymali pieniędzy za swoją pracę. Autorzy wszystko prostowali oficjalnymi oświadczeniami i przez pewien moment zrobił się z tego mały cyrk. Dla nas, graczy, istotne w tym całym konflikcie jest, że otrzymaliśmy grę bez głosów i... w sumie nie wiadomo, czy pojawią się one przy kolejnej dużej aktualizacji. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

My Time At Portia
To jest reklama:
My Time At Portia

Pomimo frustracji i poczucia zwyczajnego nabicia w butelkę, trudno odmówić My Time At Portia uroku. Świat gry przyciąga i ma w sobie magię, którą wbrew pozorom trudno w tym gatunku osiągnąć. Zarządzanie własnym kawałkiem ziemi, rozbudowywanie warsztatu i pomaganie mieszkańcom wyspy potrafi wciągnąć na długie godziny. Zwłaszcza, że twórcy przygotowali bardzo dużo zawartości, której na pierwszy rzut oka nie widać. Nasz bohater poza codzienną pracę może rozwijać swoje znajomości, a nawet wchodzić w bardziej intymne relacje z niektórymi postaciami. O przekonaniu do siebie bezdomnego, różowego kota nie wspomnę... Doba jest zdecydowanie za krótka, by cieszyć się wszystkim, co oferuje Portia, bo musicie wiedzieć, że wyspa skrywa również tajemnice, które pomału odkrywamy w tajemniczych ruinach , a do wielu stref dotrzemy dopiero z czasem, naprawiając chociażby zarwany most. To, co jednak najważniejsze, to że cały czas mamy poczucie, iż świat gry naprawdę na swój sposób żyje. Mieszkańcy uczestniczą w świętach, do których również możemy się przygotować, z każdą postacią możemy grać w mini-gry i tak dalej, i tak dalej. Bo przecież nie ma co pisać o podstawowej zawartości znanej z każdego symulatora farmy, prawda? Jeśli jesteście wielbicielami gatunku, pokochacie Portię.

No właśnie. Ale czy za taką cenę? Pozwolę sobie na chwilę obecną przerwać mój monolog i dać twórcom kredyt zaufania. Po prostu cierpliwie poczekać. Wam również radzę to zrobić, bo jeśli chwycicie za grę teraz, najzwyczajniej się sparzycie, a za kilka miesięcy może być to pełnoprawny, piękny produkt za jeszcze niższą cenę. Myślę, że warto odwołać rezerwację na bilet do Portii i odwiedzić ją dopiero, gdy atrakcji turystycznych będzie znacznie więcej. To piękny świat z dużym potencjałem, więc proszę, uzbroicie się w cierpliwość i jeszcze go nie skreślajcie.

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości