Polski
Gamereactor
recenzje
Pokémon Sword/Shield

Pokémon Sword/Shield

Nowe Pokémony da się lubić!

HQ
Pokémon Sword/Shield

Nadeszła długo oczekiwana przez wielu fanów chwila, w której ponownie możemy wykrzyczeć ile sił w płucach: „Złapię je wszystkie"! Stało się. Kolejna generacja Pokémonów jest faktem i wbrew wszystkim i wszystkiemu jest to gra, którą naprawdę da się lubić.

Nowa generacja dla starej generacji

Nie czarujmy się, obecnie w Pokémony grają w większości już starsi gracze, którzy wychowali się na serii. Grają samotnie, z przyjaciółmi lub starają się przekazać swoją miłość do kieszonkowych stworków własnym pociechom. Pomimo wielu przeciwnościom i kontrowersjom, Pokémon Sword/Shield to naprawdę kawał porządnej gry, która niesie ze sobą dziesiątki, a może i setki godzin niezapomnianej zabawy i emocji. Mimo decyzji Game Freak o nieprzeniesieniu do tytułu większości Pokémonów z wcześniejszych generacji muszę przyznać, że nowe stworki naprawdę dają radę. Niektóre z nich momentalnie zyskały moją sympatię i często łapałem się na tym, że w zasadzie poza małymi wyjątkami nie walczyłem znanymi już Pokémonami. Oczywiście, jak w każdej odsłonie, tak i tutaj można zauważyć wyraźne odpowiedniki, nawet w pojawianiu się konkretnych gatunków na danych ścieżkach. Nadal jednak nie przeszkadza to w odkrywaniu nowego regionu z wypiekami na twarzy. Zwłaszcza że ma on wiele do zaoferowania.

Pokémon Sword/Shield
Nowy region zapiera dech w piersi.
To jest reklama:
Pokémon Sword/Shield
Początek pięknej przyjaźni.

Powiada się, że diabeł tkwi w szczegółach. Stwierdzenie to bardzo pasuje do nowej odsłony Pokémonów. O ile bowiem przez pierwsze kilka godzin nie zauważa się większych zmian, o tyle im dalej zagłębiamy się w grę, tym bardziej zwracamy uwagę na wiele elementów, których wcześniej nie było. Nie każdego fana serii zainteresowało „Let's Go", zatem warto przypomnieć o jednej z największych różnic, które gra wprowadziła względem wcześniejszych generacji - zrezygnowaniu z walk losowych. Obecnie widzimy większość Pokémonów chodzących w trawie, latających w przestworzach czy też pływających w rzekach i jeziorach. Jest to strzał w dziesiątkę, bo poza buszowaniem w trawie za bardziej rzadkimi stworkami teraz dokładnie wiemy, którego Pokémona zaatakujemy. Możemy się zakradać, by zaatakować z zaskoczenia, możemy też bez większych przeszkód omijać bardziej agresywne osobniki i nie tracić po prostu czasu na wielogodzinne poszukiwania.

Nowy region, Galar, również wydaje się bardziej wiarygodny i ciekawszy - tym razem twórcy czerpali inspiracje z europejskich krajobrazów, głównie Anglii. Choć układ poszczególnych miast nie różni się jakoś wybitnie od tych odwiedzanych w poprzednich generacjach, w czasie podróżowania wielokrotnie zaskakiwały mnie bardzo przemyślane lokacje. Do tego lokacje całkiem ładnie wykonane. O ile bowiem należy zdawać sobie sprawę, że gra faktycznie nie wyciąga z konsoli wszystkiego, o tyle nadal wygląda bardzo dobrze i potrafi cieszyć oczy. Pod względem wizualnym najgorzej prezentują się tak zwane Dzikie Strefy, po których poruszają się również inni gracze. Te wyraźnie odstają od reszty lokacji i ogólnie w moim przekonaniu stanowią najsłabszy element nowych Pokémonów.

To jest reklama:
Pokémon Sword/Shield
Hop jest naszym najlepszym przyjacielem i rywalem zarazem.
Pokémon Sword/Shield
Corgi z serduszkiem na... pupie. Żegnaj, Pikachu!

Stworki z recyklingu

Dzikie Strefy to zasadniczo największa bolączka gry. Choć sam zamysł jest naprawdę rewelacyjny i miło było wędrować z innymi trenerami przez dzikie ostępy, tak technicznie obszary są naprawdę niedopracowane. Grając online, spadki animacji nie mają praktycznie końca i gra potrafi rwać nawet przez kilka dobrych sekund. Pojawiający się i znikający na naszych oczach gracze również psują zabawę i wywołują poczucie dyskomfortu; trudno się skupić na szukaniu Pokémonów, gdy co rusz ktoś rozprasza i przeszkadza. Na uwagę natomiast zasługują wspólne bitwy trenerów z gigantycznymi Pokémonami - są to zwykle niezapomniane chwile, dzięki którym można poznać nawet kilku nowych przyjaciół.

Niestety, pozytywne wrażenia z gry psują również niektóre modele Pokémonów oraz ataki z recyklingu. Chciałoby się, by nowa generacja marki stanowiła naprawdę nową jakość. Twórcy postanowili jednak zagrać bardzo ostrożnie, a miejscami wręcz nawet pójść na łatwiznę. Nowych ataków jest zaledwie kilka, a nawet one nie szokują animacjami. Pomimo przejścia na silniejszą konsolę większość Pokémonów nadal stoi w miejscu i nawet nie kwapi się, by ruszyć palcem czy też łapką. Choć jest ładnie, nadal boli, gdy używamy znanego nam ataku i oglądamy lekko podrasowaną (a czasem nawet nie) animację, która była identyczna już na przenośnych konsolkach. Mam szczerą nadzieję, że gra będzie wielokrotnie aktualizowana i poprawiana, bo zdecydowanie zasługiwaliśmy na więcej.

Pokémon Sword/Shield
Igrzyska to czyste emocje.
Pokémon Sword/Shield
Formy Gigantamax robią wrażenie.

Pomimo upływu lat i zmiany sprzętu nadal nie doczekaliśmy się chociażby szczątkowego dubbingu, a są sceny fabularne, które aż się o to proszą. Już nawet nie chodzi o pełne udźwiękowienie, ale kilka czytanych zdań w kluczowych momentach naprawdę kolosalnie zmieniłoby ich odbiór. Tymczasem ponownie jedyne, czego słuchamy, to odgłosy Pokémonów i utwory muzyczne, które w większości pozostawiają wiele do życzenia.

Po raz pierwszy w historii serii bardzo trudno było mi przyzwyczaić się do utworów muzycznych. Kompozytor jakby na siłę próbował stworzyć nowe aranżacje znanych kawałków i dopasować je do obecnych czasów. Niestety, nie wyszło. Większość utworów irytuje i mija dłuższa chwila, zanim się do nich przyzwyczajamy. Co prawda zdarzają się perełki, jak ten przygrywający w czasie igrzysk, ale nadal są to jedynie pojedyncze przykłady, tłumione niekomfortowymi dla uszu odgłosami. Udźwiękowienie tytułu zdecydowanie mogłoby być lepsze, zwłaszcza że nowa konsola dawała i w tym temacie nowe możliwości.

Pokémon Sword/Shield
Team Yell niestety jest jedynie mocny w gębie.
Pokémon Sword/Shield
Perfekcyjny rzut!

Co ciekawe, gra potrafi przyciąć nawet podczas poruszania się po zwyczajnych lokacjach, a te, pomimo nie najgorszej oprawy, technicznie nie stanowią wielkiego przełomu. Ot, wyglądają ładnie, ale ponownie - Switcha stać zdecydowanie na więcej. Na uwagę zasługują natomiast projekty nowych Pokémonów, które w większości są naprawdę przecudne i bardzo przemyślane. Warto zauważyć, że podobnie jak w poprzednich częściach, praktycznie od początku możemy wymieniać się stworkami z całym światem, zatem zapełnienie Pokédexu nie stanowi aż tak wielkiego problemu. Bierzcie jednak pod uwagę, że serwery gry przynajmniej na chwilę obecną nie należą do najstabilniejszych. Bywały dni, że praktycznie co kilka minut przerywało mi połączenie i tylko tyle dobrego, że w żaden sposób nie kolidowało to z trwającymi wymianami w grze.

Kieszonkowy gigant

Uważni gracze zauważą jednak, że Pokémon Sword/Shield oferuje naprawdę wiele nowości, które często są ukryte pod schematem sprawdzonych rozwiązań. Największą - dosłownie - nowością są oczywiście przemiany Gigantamax, które zamieniają naszych ulubieńców na trzy tury w prawdziwych gigantów. Jeszcze nigdy w serii uczestniczenie w turniejach nie wywoływało tak wielkiej frajdy i pokładów emocji. Pokémony nigdy nie były trudną grą i tak też pozostało, ale w kilku kluczowych starciach faktycznie poczułem wyraźny przyrost adrenaliny. Nawet gdy posiadałem w drużynie odpowiednie stworki, trenerzy potrafili mnie zaskoczyć i choć zwykle byłem pewien wygranej, i tak wspominałem poszczególne bitwy jeszcze długo po ich zakończeniu.

Pokémon Sword/Shield
Przez żołądek do serca Pokémona.
Pokémon Sword/Shield
Nowe Pokémony są przeurocze.

Od pewnego momentu gry możemy również wysyłać Pokémony do pomocy przeróżnym osobom albo firmom. Jest to ciekawy element, bo trochę wymusza w nas posiadanie większej liczby różnych stworków. Zleceniodawcy najczęściej wyraźnie zaznaczają, jakiej pomocy potrzebują, i jakiego typu Pokémony mogą jej udzielić. Jako trenerzy możemy również decydować o długości zlecenia, więc warto zastanowić się dwukrotnie, zanim wyślemy nasze najlepsze stworki, gdyż te mogą pracować nawet dwadzieścia cztery godziny czasu rzeczywistego. Oczywiście za udane zlecenie otrzymujemy stosowne wynagrodzenie, a nasi milusińscy rosną w siłę. Spodobał mi się ten element gry, bo zawsze uważałem, że trenerzy powinni pomagać, tak więc w jakiś sposób złączyło się to z moim postrzeganiem uniwersum Pokémonów.

W czasie wędrówki w dowolnym miejscu możemy rozbić obóz, w którym mamy do wyboru kilka ciekawych aktywności, takich jak bawienie się czy gotowanie. Zabawa co prawda jest czystą kalką z Nintendogs z 2005 roku, ale już wówczas i tak była przyjemna, więc nie ma na co narzekać. Ciekawie natomiast prezentuje się gotowanie. Mini-gierka jest naprawdę sympatyczna: najpierw musimy podsycić ogień, następnie zaś pomieszać potrawę, a i tak jej walory smakowe zależą od wcześniej znalezionych lub zakupionych produktów. Najedzony Pokémon to szczęśliwy Pokémon, a co za tym idzie - szczęśliwy jest również trener. Przed wyjściem z obozu gra podlicza wszystkie aktywności i, co najlepsze, nawet wtedy stworki otrzymują stosowną liczbę punktów doświadczenia.

Pokémon Sword/Shield
Misje przed igrzyskami są ciekawe i zróżnicowane.
Pokémon Sword/Shield
Roton-komórka - znak czasów?

Ogólnie rzecz ujmując, gra jest obecnie bardziej przyjazna. Zarządzać stworkami z boxów możemy nawet podczas eksploracji (otrzymujemy do tego stosowny przedmiot), z kolei by pozostawić je u opiekuna, nie musimy już mieć ich w drużynie. Zresztą, teraz sami możemy decydować, gdzie trafi otrzymane jajko, a takich, zdawać by się mogło, błahych, ale bardzo pomocnych ułatwień, jest tu co niemiara. Projekt wszelkich zakładek został opracowany przecudownie - jest czysty i czytelny i po prostu nie da się w nim zabłądzić. Pokédex, którym ponownie jest Roton, sam informuje nas, jakie Pokémony jeszcze w danym obszarze powinniśmy odnaleźć. Zmian zatem nie jest wcale tak mało, ale trzeba znać serię, by wszystkie je zauważyć. Warto szukać.

Złapiesz je wszystkie?

Recykling daje się we znaki. Brak niektórych Pokémonów również - choć, jak wspomniałem, szybko można znaleźć zastępcze, ciekawe stworki. Pokémon Sword/Shield to również nie najładniejsza gra, jaką odpalicie na Switchu, aczkolwiek działa bardzo poprawnie zarówno w trybie zadokowanym, jak i przenośnym. Nadal jednak to... nowa generacja Pokémonów, na którą czekaliśmy od lat. Nadal to wielogodzinna zabawa, której główne założenia się nie zmieniły. Choć gra nie jest przełomowa i zdecydowanie powinno się w niej znaleźć więcej zmian, potrafi bawić i cieszyć. Zapomina się przy niej o realnym świecie i ponownie chce się złapać je wszystkie! Podejmiecie wyzwanie?

08 Gamereactor Polska
8 / 10
+
Projekty nowych Pokémonów; nowy region; dużo pomniejszych nowości; walki na igrzyskach są naprawdę świetne; oprawa wizualna; mini-gry; Gigantamax!
-
Wykonanie Dzikich Stref; pomniejsze błędy; recykling widoczny na każdym kroku; problemy z serwerami; miejscami irytująca muzyka.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości