Tak się złożyło, że ostatnimi czasy nieustannie jestem wrzucany na głębokie wody. Zaledwie kilka tygodni temu miałem przyjemność wcielić się w rekina ludojada w Maneaterze i było to bardzo satysfakcjonujące przeżycie. Tym razem przyszło mi spojrzeć na wielki błękit z zupełnie innej strony. Zapraszam do zanurzenia się w Beyond Blue.
Wiedząc, że za grą stoi niezależne studio E-Line Media, zdawałem sobie od razu sprawę, z jaką produkcją mam do czynienia. Sympatyczna Never Alone nie tylko cieszyła, ale przede wszystkim potrafiła poprzez przygodę również wiele nauczyć. Nie inaczej sprawa ma się z Beyond Blue, któremu już po kilku minutach bliżej do swoistego doświadczenia, a nie gry wideo. Co prawda rozgrywkę charakteryzuje kilka znanych mechanik, jednak to nie one wiodą tutaj prym.
Zasadniczo gra jest banalnie prosta i na upartego lecąc - w tym przypadku płynąc - od punktu A do punktu B jesteśmy w stanie przejść całą historię w jeden wieczór. Ta starcza na około dwie godziny. No, chyba że, podobnie jak ja, lubicie dłubać i węszyć w każdym kącie, wówczas czas może się nawet podwoić. O co jednak chodzi w samej grze?
Beyond Blue pozwala wcielić się nam w badaczkę oceanów Mirai i... to w zasadzie tyle. Co prawda gdzieś pomiędzy kolejnymi wyprawami w odmęty oceanu poznajemy nieco bliżej bohaterkę i jej problemy, jednak są one podane graczowi w tak łopatologiczny sposób, że wydają się po prostu zapychaczem miejsca. Tym bardziej, że w odbiorze poszczególnych dialogów nie pomaga ich sztywność i kiepskie aktorstwo. Zatem w naszej niewielkiej łodzi badawczej nie spędzamy wiele czasu i stanowi ona dla nas jedynie krótki przystanek pomiędzy misjami.
To zresztą całkiem zabawna kwestia, bo po prawdzie to jedyne miejsce, gdzie w pełnej okazałości możemy zobaczyć naszą bohaterkę, i niestety nie jest to najprzyjemniejszy widok. Model Mirai nie należy do najbardziej udanych i jest, mówiąc wprost, po prostu brzydki. Miejscami miałem wręcz wrażenie, że gra znacznie lepiej wypadłaby, gdyby pomiędzy nurkowaniem kamera zmieniała się na pierwszą osobę. Aż chciałoby się, by twórcy poszli bardziej w kreskówkowy styl, jakim raczyło nas chociażby Abzû, bo wyraźnie widać, że z realistycznym sobie po prostu nie radzą najlepiej.
Inaczej ma się sprawa w czasie nurkowania, gdzie nasza bohaterka odziana jest w specjalistyczny, nowoczesny strój. Wówczas model postaci i jej animacje naprawdę dają radę. Bardzo przyjemne okazuje się również sterowanie, które nie zostało w żaden sposób na siłę udziwniane i charakteryzuje je przystępność oraz prostota. Nasze zadanie przez całą rozgrywkę sprowadza się tak naprawdę do skanowania podmorskiej fauny i tu pojawia się w zasadzie największa bolączka samej gry. Poszczególne obszary nie należą co prawda do największych, ale siłą rzeczy znajdujemy się pod wodą, więc w niektórych naprawdę trudno się odnaleźć, a mini-mapka aż tak bardzo sprawy nie ułatwia. Podmorskich stworzeń do zeskanowania jest zatrzęsienie i niestety finalnie większość czasu zamiast podziwiać widoki spędzamy z uruchomionym skanerem, by niczego nie przegapić. Aż mi to przypomniało sytuację z pierwszego Batmana, w którym godziny marnowało się w trybie detektywistycznym, tracąc jednocześnie możliwość oglądania naprawdę pięknych krajobrazów.
Gra boryka się również z powtarzalnością, która w wielu miejscach prowadzi wręcz do monotonii. O ile samego znaczenia przekazu i poruszanych kwestii nikt twórcom nie odmówi, gdyż są one naprawdę potrzebne (zwłaszcza że tytuł, jak poprzednia gra studia, zawiera w sobie masę filmów dokumentalnych), o tyle już samo pływanie i skanowanie daje jedynie chwilowe poczucie odprężenia. W momencie gdy widzimy, że do pełnej „synchronizacji" brakuje nam jednej ryby danego gatunku, a nie wiemy, gdzie może się ona znajdować, zaczyna się mozolne poszukiwanie, które z czasem może nawet zirytować.
Sytuację nieco ratuje nastrój tytułu, który chyba potrafiłby uspokoić nawet największego nerwusa. Podwodne eskapady relaksują, zwłaszcza te, w których możemy podziwiać również piękne dno oceanu. Beyond Blue stanowi więc doskonałą propozycję dla graczy, którzy chcą się po prostu zrelaksować lub zrobić sobie przerwę od zgiełku zewnętrznego świata. W dobrych słuchawkach gra potrafi zachwycić.
Summa summarum Beyond Blue to ciekawa i bardziej poznawcza alternatywa dla tytułów pokroju Abzû, jednak w moich oczach niefortunny wybór stylu artystycznego psuje finalny odbiór produktu. O ile Never Alone uczyła, ale również cieszyła oczy, o tyle nowa gra E-Line Media usilnie stara się być realistyczna i do granic możliwości poważna, przez co wszystkie poruszane problemy oraz dialogi wypadają często koszmarnie sztywno i sztucznie. To ciekawy produkt, o ile potraktujemy go jako mini-dokument, bo faktycznie z gry można sporo nauczyć się o samym oceanie, jak i żyjących w nim stworzeniach. Jednak czy w tym przypadku nie lepiej po prostu sięgnąć po bardziej specjalistyczne treści? Jeśli kochacie nurkowanie, gra może przypaść wam do gustu, nie odnajdziecie w niej jednak widoków oraz wrażeń, których nie widzielibyście w podobnych tytułach. Uważam, że Abzû jest znacznie bardziej grywalna i w bardziej przystępny sposób porusza te same kwestie.