Polski
Gamereactor
recenzje
Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry

Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry

Zardzewiały relikt niepoprawnych czasów.

HQ
Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry

Z Larrym nigdy nie byłem za pan brat. Moje serce bliższe było grom pokroju Broken Sword czy znacznie bardziej humorystycznemu wówczas Discworld. Co więcej, należę do osób, które uważają, że gatunek point-and-clicków słusznie przeszedł na emeryturę, ponieważ jego główne założenia zwyczajnie się zestarzały i to nie w ten przyjazny dla gracza sposób. Choć czasami myślami wracam do niektórych tytułów i nadal miło je wspominam, tak nie ukrywam, że znacznie przyjemniej obcuje się mi obecnie z ewolucją gatunku, jaką w prostej linii stanowią przygodowe gry epizodyczne.

Niestety, już teraz zaznaczę, że niewiele dobrego można powiedzieć o „nowych" przygodach Larry'ego Laffera. Celowo użyłem cudzysłowu, bo gra tak naprawdę ujrzała światło dzienne już dwa lata temu i po prostu dziwnym zbiegiem okoliczności lub za sprawą boskiej interwencji dopiero teraz trafiła na konsolę Microsoftu. Choć jej niebyt w żaden sposób nie zasmuciłby żadnego gracza - lecz wierzyć na słowo mi nie musicie.

Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry
To jest reklama:

Do rzeczy. Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry jest wbrew swojemu tytułowi bardzo suche, tak bardzo, że nawet popite nie daje się ugryźć na trzeźwo. Niemieckie studio Crazy Bunch tak bardzo wzięło sobie do serca swą zwariowaną nazwę oraz podwaliny serii, że aż samo się w swojej wizji zagubiło. Bo tak naprawdę Larry w obecnych czasach już nie bawi - choć moim zdaniem nie robił tego nigdy - a wręcz żenuje swoim prostackim podejściem i jeszcze gorszym wykonaniem technicznym. To naprawdę smutne, że twórcy nawet nie silili się na wyciągnięcie marki chociaż nieco ponad własne ograniczenia. Zamiast tego przedstawili wizję przestarzałą, nacechowaną seksizmem i stereotypami, które wymieszane w niestrawną papkę wprost odpychają.

I nie, nie chcę wyjść na jakiegoś bojownika o prawdę, miłość i sprawiedliwość. Przyznaję, że kilka razy po usłyszeniu jakiegoś suchara nawet się uśmiechnąłem. Jednak oddzielną sprawą jest użycie żartu tam, gdzie pasuje, a zupełnie inną przesyt obrzydliwych dowcipów wyrzucanych niczym łuski z karabinu maszynowego. Niestety, każdy tekst, każda sytuacja, ba, nawet każda zagadka idzie tutaj po linii najmniejszego oporu, próbując udawać, że kolejny nawiązujący do seksu dowcip powinien zwalić odbiorcę z nóg. Jako że Larry mentalnie pozostał w latach osiemdziesiątych, a akcja gry toczy się we współczesności, twórcy z uporem maniaka w każdej chwili starają się przekonać gracza, że teraz to już tak świetnych gier się nie robi i ogólnie wiadomo, że kiedyś było lepiej.

Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry

Tyle że nie. Nie było. Aby mieć ku temu jakiś argument, wypadałoby chociaż zrobić grę ładną, którą cechuje dobra rozgrywka. A obu tych kwestii Larry'emu zwyczajnie brakuje, tak samo jak poczucia humoru. Graficznie produkcja wygląda jak wypuszczona na telefon przy okazji premiery większego tytułu. Prosta, pozbawiona w zasadzie tożsamości oprawa i koślawe animacje może zrobiłyby na kimkolwiek wrażenie jakieś piętnaście lat temu, ale śmiem twierdzić, że wiele gier pokroju Broken Sword już wtedy wyglądało lepiej i bardziej charakternie. Tymczasem Larry'emu charakteru nie tyle brakuje - on nie ma go w ogóle wcale. Grafika jednak grafiką, przeciętną oprawę da się przeżyć, jeśli gra oferuje coś więcej.

To jest reklama:

Tymczasem nowe przygody podrywacza w średnim wieku cechują wszystkie zaszłości i problemy pierwszych gier z gatunku: nieprzystępne, dość trudne w nawigacji na padzie menu, brak jakiegokolwiek wyjaśnienia prostych zależności, takich jak łączenie przedmiotów, czy w kółko powtarzające się te same komentarze bohatera sprawiają, że nie da się w to grać z przyjemnością. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Największą wadą klasycznych przygodówek klikanych było w mojej ocenie trafianie w klucz, który przewidział tylko twórca danego tytułu, niczym na testach w szkole średniej. Nie trafisz? Masz inny plan? Będziesz się męczyć ze swoimi pomysłami, nawet jeśli te wydają się bardziej logiczne od prawidłowego rozwiązania problemu. Niestety, to już nie te czasy, a żartobliwe komentarze Larry'ego uświadamiające graczowi na każdym kroku, w jak wielkim jest w błędzie, zwyczajnie irytują, a nie sprawiają, że chce się na nowo podjąć wyzwanie.

Leisure Suit Larry: Wet Dreams Don't Dry

To smutne, że w roku 2020, a raczej 2018 otrzymaliśmy tak słabą grę. Bo co jak co, ale wydaje mi się, że nawet w tej tematyce można było pokazać klasę i udowodnić graczom, że marka ma znacznie więcej do zaoferowania. To przykre, że twórcy na siłę próbują przy tym wmówić nam, że jest to naprawdę fajne i zasłaniają niedopracowanie tytułu poprzez bazujące na najniższych instynktach żarty. Żarty nie tylko z samej seksualności, ale także wyśmiewające obecne czasy. Szydzące czasem nawet i słusznie, jednak w bardzo nietrafiony sposób, bo też ile można słuchać o złych portalach społecznościowych, korporacjach czy młodym - w domyśle gorszym - pokoleniu. To już zwyczajnie nie przystoi. Tak samo jak wydawanie pieniędzy na tak słabą grę.

03 Gamereactor Polska
3 / 10
+
Kilka żartów i gagów sytuacyjnych; niektóre zagadki sprawiają przyjemność.
-
W zasadzie cała reszta.
overall score
to ocena naszych redaktorów. Jaka jest Twoja? Wynik ogólny jest średnią wyników redakcji każdego kraju

Powiązane teksty



Wczytywanie następnej zawartości